Zaczęło się tragicznie. I nie tylko dlatego, że od drastycznych zdarzeń, które definiują zachowanie bohaterki w dalszej części powieści. Tragicznie również ze względu na zbyt dramatyczne, patetyczne opisy i rozmowy. Ze względu na falę epitetów zalewających czytelnika i niemal topiących, spychających na dno przekaz tekstu. Ze względu na to, że już po pierwszym rozdziale przerwałam lekturę, bojąc się, że dalej będzie tak samo.
Wszystko, co jest warte posiadania, warte jest też, żeby o to walczyć.
Kiedy Annabelle odzyskuje wolność po aresztowaniu porywacza, wszystko się zmienia. Po wydarzeniach, które odcisnęły na niej piętno, nie potrafi wrócić do dawnego życia Zamyka się w sobie, boi się dotyku innych i tego, że mogłoby znów zacząć jej na kimś zależeć. Gdy jej ojciec zaczyna kandydować na prezydenta, Anna potrzebuje ochroniarza, który ją do siebie przekona. Do rezydencji senatora przybywa więc jeden z najlepszych agentów SWAT– Ashton Taylor. Ma udawać chłopaka Anny. Czy uda mu się nawiązać z dziewczyną nić porozumienia? Czy odejdzie tak, jak pozostali?
Po 1. rozdziale (który sprawia wrażenie pisanego przez inną osobę) jest naprawdę dobrze. Książka staje się wciągająca i urocza. Czyta się ją z uśmiechem na twarzy, przyjemnie spędzając czas. Styl pisania jest prosty, a mnogość dialogów to ogromny plus. Kirsty Moseley oddaje narrację raz Annie, raz Ashtonowi, dzięki czemu otrzymujemy pełen obraz sytuacji, w której oboje się znaleźli. Poznajemy przyczyny ich zachowań oraz pragnienia i słabości, którym nie chcą się poddać. Tych bohaterów można polubić!
Nic do stracenia posiada jednak sporo minusów. Brakuje przede wszystkim zwrotów akcji. Przez całą książkę wydarzyło się naprawdę niewiele. Myślałam, że przewidziałam, co się stanie pod koniec, ale nie. Nie stało się NIC. Równie dobrze powieść mogłaby skończyć się w dowolnym momencie po 200. stronie. Domyślam się jednak (i mam nadzieję), że ten wyczekiwany przeze mnie zwrot akcji nastąpi w drugiej części. Po co rozwlekać fabułę? Powieści jednotomowe nie są przecież złe.
Od strony psychologicznej historia wypada nieco słabo. Więź pomiędzy głównymi pojawia się za szybko. To samo dzieje się z pewnością siebie Anny – pojawia się z dnia na dzień, choć przez 3 lata nie potrafiła zrobić w tym kierunku nawet jednego malutkiego kroku. Ponadto rodzice dziewczyny zachowują się głupio i niestosownie wobec do tego, przez co przeszła ich córka. Nie potrafią zrozumieć, co czuje. Problem radzenia sobie z tragedią, jego akceptacja sprawia wrażenie niedopracowanego i nieprzemyślanego przez autorkę. Ukazuje cierpienie głównej bohaterki, a po chwili po bólu nie ma już śladu.
Ostatnio na polskim rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej powieści z gatunku New Adult. Do nich zalicza się również Nic do stracenia. To wciągająca historia o próbie radzenia sobie ze stratą bliskiej osoby i otwierania się na innych. O pragnieniu i wyczekiwaniu na odpowiedni moment. To książka, od której, mimo kilku wad, nie można się oderwać! Ta powieść ma potencjał! Oby tylko autorka wykorzystała go w kolejnym tomie.
Tytuł: Nic do stracenia
Tytuł oryginału: Nothing left to lose
Tom: 1
Autor: Kirsty Moseley
Wydawnictwo: HarperCollins
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu HarperCollins
Ostatnio natrafiam nie niezbyt pozytywne opinie na jej temat. Raczej się za nią nie zabiorę, bo staram się unikać średnich książek.:)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się czytało historię Anny i Ashtona :) Ciekawe jaki będzie kolejny tom :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa :)
UsuńBardzo rzadko nie udaje mi się dokończyć danej książki, a tak było w przypadku "Chłopak, który..." tej autorki. W dodatku widzę bardzo mało pozytywnych opinii na temat twórczości tej autorki. Myślę, że raczej po nią nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńczytamogladampisze.blogspot.com