Jeszcze jakiś rok temu, kiedy mówiłam, że lubię hiszpańskie seriale, duża część ludzi patrzyła na mnie, nie ukrywając zdziwienia. To chyba wina hiszpańskojęzycznych telenoweli puszczanych w telewizji chyba od zawsze. W głowie od razu pojawiają się wspomnienia przesadzonych scen, pełnych uniesień kłótni i dramatycznych, niemal nieprawdopodobnych wydarzeń. Odkąd jednak na polskim Netflixie pojawił się Dom z papieru, zauważyłam, że hiszpańskie seriale oglądane są coraz częściej. W związku z tym postanowiłam przedstawić Wam 5 takich produkcji, które według mnie, z różnych powodów, są warte obejrzenia. Mam nadzieję, że uda mi się Was do nich zachęcić.
Zacznę od wspomnianego już Domu z papieru, czyli La Casa de Papel. To według mnie zdecydowany numer 1. Kiedy poleciła mi go koleżanka, nie byłam przekonana. Serial o napadzie na bank? Stwierdziłam, że to chyba nie dla mnie, zwłaszcza że nie jestem zbyt wielką fanką wątków policyjnych czy kryminalnych. Nie miałam jednak już co oglądać, a często włączam coś hiszpańskiego, by mieć kontakt z tym językiem. Włączyłam więc i przepadłam. Z 10 minut, po których planowałam wyjść mieszkania, zrobiło się ponad 40, a następne dni upłynęły mi na pochłanianiu kolejnych odcinków. Ten serial jest TAK DOBRY! Dlaczego? Po 1. – genialna, trzymająca w napięciu (serio, czasem dopiero po zakończeniu
odcinka zauważałam, jak bardzo byłam spięta podczas oglądania :D) fabuła i ciągłe zwroty akcji. Po 2. – pełnowymiarowi, "źli" bohaterowie, którzy mimo wszystko wzbudzają przeogromną sympatię. Jest ich tutaj naprawdę sporo, a każda z postaci ma totalnie inną osobowość. Po 3. – mnogość wątków poza głównym, skupiającym się na samym napadzie. Praktycznie każda postać prowadzi tu własny wątek, pokazuje własną historię.
Zostawię Was z tymi trzema powodami, ale uwierzcie mi – jest ich o wiele więcej! Ja już nie mogę doczekać się ponownego zagłębienia się w historię ośmiu złodziei.
Kryminalny wątek, choć już w zupełnie innym wydaniu pojawia się też w moim drugim ukochanym serialu – Grand Hotel (polska nazwa, Zagadki Hotelu Grand, brzmi dla mnie trochę jak odcinek specjalny bajki w stylu Scooby Doo, więc pozwólcie, że zostanę przy tytule hiszpańskim). To jedna z pierwszych hiszpańskich produkcji, jakie miałam przyjemność obejrzeć i, podobnie jak w przypadku Domu z papieru, nie mogłam się od niej oderwać, pochłaniając odcinek za odcinkiem.
Fabuła serialu skupia się wokół wydarzeń, dla których miejscem akcji jest Hotel Grand i jego okolice. Mamy początki XX wieku, młody Julio przybywa do hotelu, by odwiedzić nieodzywającą się od jakiegoś czasu siostrę. Okazuje się jednak, że dziewczyna już od jakiegoś czasu tam nie pracuje. Młody mężczyzna podejrzewa, że za jej zniknięcie odpowiedzialny jest ktoś z hotelu. Udaje więc nowego kelnera i stara się rozwiązać zagadkę. Chcąc nie chcąc zakochuje się też w córce właścicielki hotelu, zaręczonej z jego dyrektorem. Wątek tajemnicy przeplata się tu więc z delikatnie zarysowanym wątkiem miłosnym oraz scenami z życia pozostałych osób przebywających w hotelu – tak służby, jak i właścicieli i gości. Wszystko idealnie wyważone.
Trzecie miejsce na moim "podium" zajmują Telefonistki, czyli Las Chicas Del Cable. Tu, podobnie jak w poprzedniej pozycji, wątek kryminalny przeplata się z wątkiem miłosnym, choć tego drugiego jest jednak więcej. Na pierwszy plan wybija się jednak coś jeszcze innego – feminizm. Twórcy przenoszą nas do XX wieku, gdzie marzące o niezależności kobiety, na różne sposoby starają się wywalczyć sobie drogę ku wolności. Każda z pięciu przedstawionych tu przyjaciółek zmaga się z innym problemem, stając się tym samym reprezentantką pewnej grupy ówcześnie żyjących kobiet.
Wszystko to na ekranie ukazują piękne, dopracowane kadry z Madrytem w tle. Podziwiać możemy stroje niczym z imprezy u Gatsby'ego, a nawiązania do teraźniejszości podkreślone są współczesną muzyką zamiast dźwiękami popularnych wtedy utworów. Naprawdę warto poświęcić temu serialowi czas!
O ile co do pierwszych trzech miejsc nie mam żadnych wątpliwości, teraz zaczynają się schody.Myślałam naprawdę długo nad tym, które seriale umieścić na kolejnych miejscach i w końcu doszłam do wniosku, że czwarte należy się Velvet. Serial ten opowiada historię pracowników domu mody, skupiając się przede wszystkim na Anie i Alberto, którym los rzuca kłody pod nogi i nie pozwala na happy end. Na przestrzeni czterech sezonów poznajemy jednak (i zżywamy się z) całą grupą bohaterów, spośród których każdy ma unikalny charakter. Kocha się ich i nienawidzi... w wielu przypadkach jednocześnie.
Przyznam szczerze, że pierwszy sezon Velvet męczyłam ponad pół roku. Kolejne jednak obejrzałam w 2 tygodnie, nie mogąc oderwać się od ekranu. Czekam tylko aż na Netflixie pojawią się wszystkie odcinki spin-offu – Velvet Colección i wracam do moich ulubionych postaci!
Miejsce 5. to serial, który zaczęłam niedawno, ale od razu mnie wciągnął. Panie i panowie... Vis a Vis, czyli polskie Uwięzione, które puszczano kiedyś na TVP, ale nigdy nie mogłam trafić na pierwsze odcinki. Na szczęście Netflix przyszedł z odsieczą i serial jest już dostępny dla wszystkich użytkowników.
Vis a Vis powiada historię dość nieśmiałej, nie potrafiącej walczyć o siebie Macareny, która pewnego dnia trafia do więzienia. Musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, co, jak możecie się spodziewać, nie jest łatwe. Z upływem czasu poznajemy kolejne więźniarki i ich codzienność, a sama Macarena... zaczyna pokazywać, iż potrafi o siebie zadbać.
Vis a vis trzyma w napięciu, a forma montażu jest naprawdę interesująca. Podobno serial idealny dla fanów Orange is the New Black (nie oglądałam, więc nie potwierdzam). Jestem ciekawa jak potoczą się losy uwięzionych kobiet!
Obsadzenie Vis a Vis na miejscu piątym nie było łatwą decyzją. Równie bardzo przypadła mi do gustu Przystań (El Embarcadero). Dlatego też poświęcę trochę miejsca i temu serialowi, przyznając mu także miejsce 5 (ex aequo). Hope you don't mind ;)
Przystań to serial, który absolutnie zachwycił mnie warstwą psychologiczną. Kamera podąża za młodą architektką, Alejandrą, która dowiaduje się o tragicznej śmierci swojego męża. Wkrótce na jaw wychodzą kolejne sekrety schowane przez mężczyznę, a ona zastanawia się kim tak naprawdę była osoba, którą uważała za tak sobie bliską.
W serialu przeplatają się dwie linie fabularne - wspomnienia męża i teraźniejszość usiana znakami zapytania. Portrety bohaterów są dopracowane w każdym, najmniejszym nawet szczególe. Z każdym odcinkiem poznajemy kolejne fragmenty układanki, a co za tym idzie - coraz głębsze warstwy ich charakterów. Przystań to bardzo dobry wizualnie psychologiczny dramat, a momentami i thriller - skłaniający do myślenia i trzymający w napięciu przez całe 8 odcinków.
Miało być 5, ale nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała także o kilku innych hiszpańskich produkcjach. Na Netflixie znajdziecie m.in. Tiempos de Guerra (W czasach wojny) opowiadające o pielęgniarkach w czasie wojny pomiędzy Hiszpanami a Marokańczykami w 1921 – o ówczesnej rzeczywistości, pozycji kobiet i odnajdywaniu miłości.
Na liście obejrzanych znalazła się też Szkoła dla elity (Elite), ale co do tego serialu mam mieszane uczucia. O ile wiele wątków mi się spodobało, uważam, że wiele z nich nie oddaje realiów życia współczesnych szesnastolatków (a raczej większości).
Niedawno zaczęłam również serial nakręcony na podstawie powieści Katedra w Barcelonie autorstwa Ildefonsa Falconesa. Jestem pod wrażeniem, choć za mną dopiero 2 odcinki.
PS. Wszystkie wymienione przeze mnie seriale (oprócz Przystani - ten znajdziecie na HBO GO) znajdziecie na Netflixie. Nie wiem jednak, jak wypada tłumaczenie, oglądałam wszystko po hiszpańsku.
Przyznam szczerze, że pierwszy sezon Velvet męczyłam ponad pół roku. Kolejne jednak obejrzałam w 2 tygodnie, nie mogąc oderwać się od ekranu. Czekam tylko aż na Netflixie pojawią się wszystkie odcinki spin-offu – Velvet Colección i wracam do moich ulubionych postaci!
Miejsce 5. to serial, który zaczęłam niedawno, ale od razu mnie wciągnął. Panie i panowie... Vis a Vis, czyli polskie Uwięzione, które puszczano kiedyś na TVP, ale nigdy nie mogłam trafić na pierwsze odcinki. Na szczęście Netflix przyszedł z odsieczą i serial jest już dostępny dla wszystkich użytkowników.
Vis a Vis powiada historię dość nieśmiałej, nie potrafiącej walczyć o siebie Macareny, która pewnego dnia trafia do więzienia. Musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, co, jak możecie się spodziewać, nie jest łatwe. Z upływem czasu poznajemy kolejne więźniarki i ich codzienność, a sama Macarena... zaczyna pokazywać, iż potrafi o siebie zadbać.
Vis a vis trzyma w napięciu, a forma montażu jest naprawdę interesująca. Podobno serial idealny dla fanów Orange is the New Black (nie oglądałam, więc nie potwierdzam). Jestem ciekawa jak potoczą się losy uwięzionych kobiet!
Obsadzenie Vis a Vis na miejscu piątym nie było łatwą decyzją. Równie bardzo przypadła mi do gustu Przystań (El Embarcadero). Dlatego też poświęcę trochę miejsca i temu serialowi, przyznając mu także miejsce 5 (ex aequo). Hope you don't mind ;)
Przystań to serial, który absolutnie zachwycił mnie warstwą psychologiczną. Kamera podąża za młodą architektką, Alejandrą, która dowiaduje się o tragicznej śmierci swojego męża. Wkrótce na jaw wychodzą kolejne sekrety schowane przez mężczyznę, a ona zastanawia się kim tak naprawdę była osoba, którą uważała za tak sobie bliską.
W serialu przeplatają się dwie linie fabularne - wspomnienia męża i teraźniejszość usiana znakami zapytania. Portrety bohaterów są dopracowane w każdym, najmniejszym nawet szczególe. Z każdym odcinkiem poznajemy kolejne fragmenty układanki, a co za tym idzie - coraz głębsze warstwy ich charakterów. Przystań to bardzo dobry wizualnie psychologiczny dramat, a momentami i thriller - skłaniający do myślenia i trzymający w napięciu przez całe 8 odcinków.
***
Na liście obejrzanych znalazła się też Szkoła dla elity (Elite), ale co do tego serialu mam mieszane uczucia. O ile wiele wątków mi się spodobało, uważam, że wiele z nich nie oddaje realiów życia współczesnych szesnastolatków (a raczej większości).
Niedawno zaczęłam również serial nakręcony na podstawie powieści Katedra w Barcelonie autorstwa Ildefonsa Falconesa. Jestem pod wrażeniem, choć za mną dopiero 2 odcinki.
PS. Wszystkie wymienione przeze mnie seriale (oprócz Przystani - ten znajdziecie na HBO GO) znajdziecie na Netflixie. Nie wiem jednak, jak wypada tłumaczenie, oglądałam wszystko po hiszpańsku.
Dajcie znać, czy oglądaliście któryś z wymienionych przez mnie seriali! Jak Wam się podobał?
A może oglądaliście jeszcze coś innego, wartego zobaczenia? Czekam na Wasze polecenia! :)
Ja wolę książki. 😊
OdpowiedzUsuńDom z papieru obejrzany, ale zainteresował mnie ten Grand Hotel bardzo. :) Telefonistki w sumie też.
OdpowiedzUsuńSzkoła dla elity przypomina mi Plotkarę i bardzo przyjemnie mi się obejrzało cały sezon w dwa dni. Chociaż wolę myśleć, że bohaterowie są starsi. XD
Jools and her books
Też lubię hiszpańskie seriale, bo są trochę inne. "Grand Hotel" oglądałam i zdecydowanie polecam. Do listy hiszpańskich seriali, które warto obejrzeć, dorzuciłabym jeszcze "Internat" i "Statek".
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że zrobiłaś taką listę :) Chętnie zainspiruję się nią i rzucę okiem na parę seriali. Najbardziej zainteresowały mnie "Grand Hotel" i "Telefonistki". Na razie nie obejrzę ich w oryginale, ale kto wie, może zmotywuję się do powrotu do nauki hiszpańskiego :)
OdpowiedzUsuńW ogóle hiszpańskie seriale to mają się dobrze na Netflixie, widać, że jest na nie popyt :D
OdpowiedzUsuńJa oglądałam tylko „Dom z papieru” i ... się rozczarowałam. Początek był dobry, trzymał w napięciu, pomysł na serial świetny i BERLIN (NAJLEPSZY!). Ale po jakimś czasie zaczęła się robić z tego kiepska telenowela. Może gdyby nie było takiego szumu wokół tego tytułu to bardziej bym doceniła, ale to jak wszyscy chwalą jest moim zdaniem na wyrost. Ma sporo plusów, ale niestety im dalej tym gorzej.
Co do reszty tytułów to zastanaawiam się nad „Telefonistkami”, ale się trochę obawiam, że hiszpańskie seriale mogą po prostu nie być dla mnie.
Nie oglądałam żadnego serialu z powyższych niestety, ale większość chciałabym obejrzeć. Bardzo lubię produkcje hiszpańskie, ale bez netflixa ciężko cokolwiek w internetach bezpłatnego znaleźć, a na wspomnianego netflixa nie znalazłam jeszcze chętnego, by się złożyć na pakiet. A co do hiszpańskich seriali, to polecam "Internat". Co prawda to tasiemiec o nastolatkach, ale dużo w nim historii i tajemnic. Szczerze mówiąc to mam ochotę obejrzeć go raz jeszcze. Oglądałam też "El barco" i był trochę przekombinowany, ale było warto dla Mario Casas (ten gościu z filmu "Trzy metry nad niebem") :D
OdpowiedzUsuńCasa del Paper zdecydowanie wygrywa
OdpowiedzUsuńUwięzione dobry serial polecam.
OdpowiedzUsuńVis a Vis jest już na Netflix :)
OdpowiedzUsuńDom z papieru najlepszy :)
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńKochacie seriale tak samo, jak ja? Jeśli tak, to mam dla Was świetną informację, bo na stronie https://serialowy.pl znajdziecie ogromną bazę przeróżnych seriali, z których jak najbardziej możecie sobie skorzystać, jeśli szukacie idealnego serialu dla siebie.
OdpowiedzUsuńPopularność hiszpańskich seriali rośnie :D
OdpowiedzUsuńHiszpańskie seriale są ciekawe, ale jak ktoś chce się posmiać, to polecam polski serial "Selfie po polsku" :DD w super obsadzie m.in. Halama, więc serio warto, dużo ubawu!
OdpowiedzUsuńdom z papieru jest całkiem spoko, ale ostatnio wciągnełam się własnie w selfie popolsku
OdpowiedzUsuńktoś już wspomnial ale tez polece 'selfie po polsku', tyle żartów, prowokacji i mix bohaterów, że az trzeba zobaczyc, bo wciaga! :DDD
OdpowiedzUsuń